czwartek, 15 sierpnia 2013

XXIII

Opowiesci o apokalipsie, sądzie ostatecznym i życiu po śmierci można spotkać wszędzie. Chrześcijanie wierzą w ponowne przyjście Zbawiciela. Egipcjanie jednak mieli swoją wersje tej historii o której miałem się przekonać właśnie dzisiaj. Jak codzień rano śniadanie, szkoła, spotkania z przyjaciółmi i randka z Patricią. Między nami już jest wporządku. Ostatnio jednak nie spędzaliśmy ze sobą zbyt wiele czasu. W tunelach odkryliśmy tajemne zapiski hieroglificzne. Fabian zajmował się tłumaczeniem, przez co całe popołudnia spędzał w tunelach, bo niestety zapiski te były wyryte w ścianach. Po tygodni jednak nie wytrzymał i zrobił temu zdjęcie. Nie mógł tak od razu.? Zresztą Fabian żyje własnym życiem po odejściu Niny. Ach. Właśnie. Nina wyjechała. Jej babcia znowu zachorowała i Nina musiała wrócić do Ameryki się nią zająć. Powiedziała, że wróci przed końcem roku. Alfie przez ostatni tydzień chował się w pokoju po tym jak Fabian przetłumaczył pierwsze zdanie. "Złoto prawdę odkryje, a każdy poszukiwacz straszną śmiercią zginie". Fakt brzmi trochę strasznie, no ale od razu chować się w pokoju i to pod łóżkiem jak ma się lęk przed małymi przestrzeniami. No, proszę. Co najdziwniejsze. Mara nam pomaga w rozszyfrowaniu zagadki. Odkąd dowiedziała się o Sibunie i nowej zagadce strasznie się zaangażowała. 
Nadszedł wieczór. Fabian poinformował mnie, ze przetłumaczył całość i mieliśmy spotkać się w tunelach. Weszliśmy więc do piwnicy, a potem przez przejście do tuneli. 
- Nareszcie. - odezwał się Fabian. - Chodzcie. 
Usiedliśmy przy olbrzymim stole.
- A więc.? Przetłumaczyłeś całość.? - zapytałem.
- Tak. Oto ona. Przeczytać.? - zapytał Fabian.
- No jasne. - odezwała się Gaduła.
- Okej. No to.. - zaczął Fabian. - Piersze zdanie już wiecie jak brzmi, więc nie będę go powtarzał przez wzgląd na niektórych. - tu spojrzał na Alfiego, który pod jego wzrokiem skulił się na krześle. - Dalsza część to fragment jakieś opowieści. " W dniu sądzenia Ozyrys zejdzie na ziemie, z chęcią zemsty na swych braciach. W tedy zapanuje chaos, większy niż przed powstaniem świata. Natura sama zacznie się unicestwiać. Świat jaki znacie przestanie istnieć. Wszelkie stworzenia zginą, a tylko te godne trafią do świata podziemnego, pozostałe zaś zmienią się w proch i wszystko przestanie istnieć. Tylko jeden człowiek. Prawie bóg, będzie mógł powstrzymać wielką wojnę. Jednak sam będzie musiał odkryć jak." To by było tyle. Przeszukałem całą jaskinie jednak nie ma dalszej części.
- Ten człowiek... - przerwałem - To ja, tak.? - spojrzałem na hieroglify na ścianie.
- Prawdopodobnie tak. - odpowiedział Fabian.
- A co będzie jak nie dam rady tego powstrzymać.? Świat przestanie istnieć. Nie będzie nic. - powiedziałem chowając twarz w dłonie.
- Dasz rade, Eddie. Pomożemy Ci. - powiedziała Gaduła i pogłaskała mnie po plecach. - Damy rade.
- Ona ma racje. Pomożemy ci. - powiedział Alfie ostro wstając z krzesła, jakby gotowy do walki.
- Dziękuję Wam. - powiedziałem. - Tylko mamy problem. Nie wiemy ile mamy czasu, a musimy odkryć sposób jak powstrzymać wojne.


---

I znów długa przerwa.
Przepraszam.
Jakoś ostatnio nie mam weny.
Ten rozdział powstał na szybko.
Mam nadzieję, że chodź trochę Wam się spodobał.
Jak dobrze pójdzie to kolejny rozdział za tydzień lub wcześniej.
 Zależy czy będę miała jakiś pomysł na rozdział.
Znaczy pomysł mam, tylko teraz to ubrać w słowa.
Trzynajcie kciuki.

W między czasie zapraszam Was na bloga mojej blogowej koleżanki:


Jest to blog o serialu Teen Wolf, więc zapraszam wszystkich fanów serialu, a tym co jeszcze nie oglądali tego serialu, szczerze go polecam.

Liczę na komentarze pod rozdziałem. :)
Pozdrawiam. 

sobota, 27 lipca 2013

XXII

Obudziłem się. Zegar wskazywał godzine 7:30. "To dzisiaj" pomyślałem. Natychmiast zerwałem się z łóżka. Fabiana już nie było. Spakowałem do torby koc leżacy na łóżki i bez śniadania ruszyłem do szkoły. W drodze do klasy spotkałem Patricię która bardzo zawzięcie dyskutowała o czymś z Niną. 
- Hej. - powiedziałem i smoknąłem Gadułe w policzek.
- Cześć. - odpowiedziały dziewczyny.
- Stało sie coś.? - zapytałem.
- Oj. Ty już dobrze powinieneś wiedzieć.- odpowidziała Nina.
- O czym ty mówisz.? - zapytałem choć dobrze wiedziałem co miała na myśli.- Idziecie na lekcje? - zmieniłem temat. Dziewczyny skinęły głowami i tak rozpoczął się czas nauki. W tym czasie Patricia była jakaś rozkojarzona. Po lekcjach szybko ruszyłem do pobliskiej kwiaciarni gdzie kupiłem bukiet białych róż. Następnie położyłem je na kocu, który rozłożyłem za domem. Był tam też duży kosz z owocami. "Już czas". Poszedłem do domu. Gaduła siedziała w salonie i robiła coś na laptopie. Zaszedłem ją od tył i zakryłem oczy.
- Oh. Serio, Eddie.? Nie stać cie na nic lepszego. - powiedziała. Natychmiast zdjąłem ręce z jej oczów.
- Chodź ze mną. - powiedziałem i podałem jej rękę. Niechętnie ją złapała i ruszyła za mną. Kiedy dotarliśmy na miejsce natychmiast zabrałem bukiet i jej go wręczyłem.
- Ooo. Eddie. Myślałam że zapomniałeś.
- Jak mogłem zapomnieć o naszej drugiej rocznicy odkąd się poznaliśmy. Co prawda większość tego czasu się nienawidziliśmy, no ale zawsze. To już dwa lata, od kiedy zwróciłaś mi w głowie. Kocham cię. - powiedziałem a ona mnie pocałowała. Kiedy oderwaliśmy się od siebie powiedziała:
- Też cię kocham. - i znów jej usta nakryły moje. Kiedy już skończyliśmy, usiedliśmy na kocu i zajadaliśmy się owacami. Tak minął nam czas do 21:00. Potem musieliśmy się zbierać. Szpilka.. Ale muszę przyznać, że było cudownie. Choć gdybym wiedział co stanie się następnego dnia, napewno spędziłbym z nią więcej czasu.

---
Tak. Oto nowy rozdział po tak długiej przerwie.
Zawsze warto zacząć od Peddi.
Mam nadzieję, że choć kilkoro z Was tutaj zostało.
Liczę na komentarze a rozdział pojawi się już niedługo. :)
Pozdrawiam. :)

piątek, 12 lipca 2013

Zawieszony


BLOG   ZAWIESZONY

z przyczyn osobistych.
Ostatnio dużo się dzieje, zbyt dużo. 
Nie ogarniam już tego wszystkiego.
Przepraszam.


Kolejny rozdział ok. 25 lipca.
Może wcześniej.

poniedziałek, 1 lipca 2013

XXI

Przpraszam, że nie pisałam ale nie miałam czasu.
Jest to wstęp do kolejnego rodziału.
---

Ogień. Wielki ogień. Szkoła płonie. Ludzie uwięzieni w budynku. Chcą się wydostać ale nie mogą. Dziewczyna biegnie z pomocą, ale jest już za późno. Strażacy nie potrafią opanować żywiołu. Słychać krzyki uwięzionych. Dziewczyna odbiega od przyjaciół. Szuka ukochanego. Nie może go znaleźć. Słychać odgłos uderzającego o siebie metalu. Biegnie. Zatrzymuję się przy Domie Anubisa. Widzi go. Jest ubrany w czarne spodnie i srebrną togę, przepasaną złotym pasem. W ręce trzyma lśniący miecz, a w drugiej bicz. Cały lśni. Mówi do niego. Krzyczy. Nic. Nadal walczy. Walczy z potężnym mężczyzną w lśniących złotych szatach. To Ra, najpotężniejszy bóg egipski. Pan Słońca i ziemi. Młodzieniec walczy z nim. Przy uderzeniu mieczy lecą iskry. Chłopak opada z sił. Wszystko płonie. 
Wszystko.

---
Trochę bezsensu. 
Dobra.
Mega bezsensu ale nie miałam pojęcia jak zacząć kolejny rozdział. Jest to taki wstęp do rozdziału.
Kiedy pojawi się kolejny nie wiem. Wyjeżdżam na wakacje do babci na tydzień a tam kiepsko z inernetem ale spokojnie będę miała laptopa ze sobą więc jak tylko dam rade się gdzieś podłączyć to napewno coś napiszę.

---
Jeśli lubicie filmy lub książki nawiązujące do Egiptu i bogów egipskich to polecam książkę Dziewięć Żyć Chloe King. Świetna książka o starożytnych potomkach Bastet. Jest także serial na podstawie tej książki o tym samym tytule. 
Piszę to dlatego gdyż jedna z czytelniczek pisała czy znam jakieś ciekawe książki przygodowe z wątkiem egipskim, a że nie będzie mnie tu przez jakiś czas to piszę o tym na blogu. :)

Nominacje



---

Nominacje.

Tym razem ten blog został nominowany do Libster Blog Awards.

Dziękuję za nominacje.

Odpowiedzi na pytania klaudusqa12345

1.Twoja ulubiona książka
Dziewięć żyć Chloe King oraz Trylogia Czasu i Kroniki Obdarzonych.


2.Co jest twoją największą wadą
Pochopność. Najpierw robię później myślę. Brak cierpliwości.


3.Lato czy zima
Zdecydowanie lato. Chociaż zima też ma swoje zalety.

4. Twoje wymarzone miejsce na wakacje
Egipt (Dolina Królów), Gracja (Ateny)

5.Ulubiony przedmiot szkolny
Historia

6.Gdybyś wygrała milion złotych co byś z nim zrobiła
Miolion? Hmm. Wielkie zakupy i wymarzone wakacje. :)

7.Film czy książka
Lubię i to i to. Filmy lubię za to, że wszystko widzę, nie muszę sobie wyobrażać co i jak, jednak książki mają w sobie coś takiego, co mnie przyciąga. Dlatego wybieram co lepsze. ;)

8.Co poprawia ci humor
Przyjaciele.

9.Piszesz pamiętnik albo dziennik
Pamiętnik. Prowadę już od 4 lat.

10.Biblioteka czy księgarnia
Księgarnia. Kocham zapach nowych książek.

11.Czym zajmujesz się poza prowadzeniem bloga

Czytam książki, uczę się angielskiego i jeżdżę konno.

Moje pytania:

1. Masz jakieś zwierzę.? Jeśli tak to jakie.?

2. Bez czego nie możesz się obejść.?
3. Jakiej muzyki słuchasz.?
4. Ulubiony serial/film.?
5. Masz wybór: wygrać milion lub uratować najlepszego przyjaciela. Co wybierzesz.?
6. Dokończ zdanie: Najbardziej nie lubie...
7. Dokończ zdanie: Kocham...
8. Masz rodzeństwo.?
9. Co lubisz robić w wolnym czasie.?
10. Najczęsciej odwiedzana strona internetowa.?
11. Ulubiony aktor/aktorka.?

---
Versatile Blogger Award 

Dziękuję za nominacje.




Nominowany powinien:
podziękować nominującemu blogowi.
pokazać nagrodę na swoim blogu.
ujawnić 7 faktów dotyczących siebie.
nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują.
poinformować o tym fakcie autorów


Fakty:
1. Uwielbiam czytać książki i oglądać filmy związane z archeologią.

2. Moim marzeniem jest zostać tłumaczem angielskiego.
3. Jestem najbardziej niecierpliwą osobą na świecie. :D
4. Od 6 lat jeżdżę konno.
5. Nasza szkolna paczka liczy 8 osób.
6. Uwielbiam słuchać covery Dawida Kwiatkowskiego
7. Kiedyś chciałam nauczyć się grać na gitarze, ale nie wyszło.

---

Blogi nominowane do obydwóch nagród to:

http://house-of-story.blogspot.com/
http://love-sibuna-tda.blogspot.com/
http://house-of-anubis-info.blogspot.com/
http://tajemnicetda.blogspot.com/
http://martus3075.blogspot.com/
http://fdhfgfgd.blogspot.com/
http://tajemnicebloguanubisa.blogspot.com/


---


poniedziałek, 24 czerwca 2013

XX

Kiedy wróciliśmy do domu od razu się położyłem. Wiem, że jak się jest z dziewczyną to bywa ciężko i czasami boleśnie, ale to była przesada. Jak tylko się od siebie odczepiliśmy myślałem, że wybuchne. Przez moje ciało przechodziły dreszcze i czułem jak wbijają we mnie rozżarzone noże. Brr. Jak o tym pomyśle, to mi gęsia skórka wychodzi. W każdym razie pogodziliśmy się, ale akurat teraz kiedy nie możemy się do siebie zbliżać. Następnego dnia poszliśmy do szkoły, a po lekcjach wróciliśmy do tuneli. Przeszedłem przez niewidzialną tarczę. 
- Gaduło. Teraz ty. - powiedziałem z nadzieją, że jeszcze będzie mogła przejść. Ruszyła w moją stronę, a ja zacząłem czuć lekki ból. Przeszła. 
- Udało się! - krzyknęła.
- Chodźmi. - powiedziałem i w odległości kilku metrów od siebie ruszyliśmy w kierunku kolejnych drzwi. Szukaliśmy jakiegoś znaku lub dźwigni która otworzyła by drzwi jednak nic takiego tam nie było. w pewnym momencie u szczytu zauwarzyłem skrzyżowaną laskę i bicz Ozyrysa. Stanąłem wyżej i przejechałem palcem po rzeźbieniu. W sali pojawiło się jasne światło i drzwi się otworzyły.
- Jesteś lepszy od klucza. - skomentowała Gaduła.
- Haha. Bardzo śmieszne. Idziesz? - powiedziałem i weszliśmy do środka. Szliśmy jakiś czas gdy nagle pojawiło się światło, a przed nami znalazła się postać. Był to Ozyrys.
- Witaj, mój synu. - powiedział. Patricia patrzyła na niego z wielkimi oczami.- A więc to jest wybranka twojego serca. 
- Tak. Przedstwiam Ci Patricię. 
- E.ee. Witam. - powiedziała dziewczyna.
- Mój synu. Niemądrze postępujesz czytając wszystko co napotkasz na swej drodze. Przez to nie możesz się zbliżyc do ukochanej. Jest jednak sposób, żeby złamać klątwe. Wkrótce go odkryjesz. Ale najpierw. Czeka cię próba. Będziesz musiał stawić czoła armi Ra. Wierzę w ciebie, jednak będziesz potrzebował pomocy. - Ozyrys wyciągnął rękę w moją stronę odsłaniając duży pierścień który zamiast oczka miał skrzyżowną laskę i bicz. - Proszę. Będzie cię chronił i da ci moc. A! Jeszcze jedno. Cokolwiek miało by się działo chroń dziewczynę. - wskazał na Patricię. - Jest twoją Wybranką. To ona daje Ci siłę i jeste kluczem do zwycięstwa. - powiedział i zniknął.
- Czy to był Ozyrys? - spytała Gaduła.
- Tak. We własnej osobie. - odpowiedziałem z uśmiechem. Założyłem pierścień na palec i poczułem ciepło. Poczułem nagły przypływ energii. Zbliżyłem się do Patrici. Czułem ból, ale był do zniesienia.
- A więc... Moja wybranko. Wracamy. - zapytałem i nasze usta złączyły się w pocałunku.

---
Dziękuję Wam za miłe komentrze pod poprzednim rozdziałem.
Nie macie pojęcia jak miło mi było wejść dzisiaj na bloga a tam 19 komentarzy.
Mam nadzieję, że i pod tym znajdzie się podobna ilość.
Jeszcze raz dziękuję. :)

niedziela, 23 czerwca 2013

XIX

Rozdział napisany z Waszych pomysłów. :)

---

Wróciłem do domu. Przekradłem się do pokoju i przebrałem. Kostkę położyłem na szafce i przykryłem książką. Wyszedłem z pokoju i udałem się do szkoły. Wszyscy oczywiście zadawali mi pytania gdzie byłem przez całą noc. Powiedziałem, że nie mogłem spać i poszedłem na spacer. Narazie nie mówiłem im o tunelu. Powiem wieczorem poddczas spotkania Sibuny. 
- Eddie. Widziałeś, może gdzieś moją książkę z matematyki. - zapytał mnie Fabian na przerwie.
- Tak. Leży w pokoju na stole. Widziałem ją kiedy się pakowałem. - odpowiedziałem a chłopak ruszył biegiem w kierunku wyjścia. Nie rozumiem. Jak można tak się spieszyć po książkę. 
- Oo! Eddie. Widziałeś gdzieś Fabiana. - za mną pojawiła się Nina.
- Tak. Poszedł do pokoju po książkę od matmy. - powiedziałem, a Wybranej już nie było. Ruszyłem w kierunku klasy.
- Eddie! Eddie! Widziałeś może Joy? - teraz Jerome potrzebował mojej pomocy.
- Nie. Przykro mi. Sprawdź w auli. - odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku klasy. Długo nie trwało a usłyszałem Joy.
- Eddie w...
- Tak. Poszedł do auli. - przerwałem jej.
- Okej? Dzięki. - odpowiedziała i poszła. Rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było. Uff. Wreszcie dotarłem do klasy. Była tam Patricia, która jak tylko mnie zobaczyła zajęła się rozmową z Willow. Zająłem swoje miejsce. Po jakimś czasie do klasy wpadł Fabian z Niną. Zatrzymali się obok mojego stolika. 
- Dlaczego nam nie opowiedziałeś? - zaczął chłopak.
- Ale o czym?
- O tym. - powiedział i odsłonił sześcian, który znalazłem w nocy. No tak. Zakryłem go książką od matmy. 
- Chciałem powiedzieć dzisaj na spotkaniu Sibuny. - powiedziałem.
- Kiedy to znalazleś? - zapytała Nina.
- Dzisiaj w nocy. - odpowiedziałem.
- Co? - oboje prawie krzynęli.
- Gdzie? - zadał pytanie Fabian i schował przedmiot do torby. - postaram się to przetłumaczyć.
- Znalazłem to w tunelach.
- W tych tunelach? Przecież tam nic takiego nie było. - powiedziała Nina.
- Jest jeszcze inne wejście do tuneli. - powiedziałem, a oboje zrobili wielkie oczy.
- Jak to? Gdzie? Jak to odkryłeś? - Fabian nie dawał za wygraną. Naszczęście od pytań uratowała mnie nauczycielka, która jak tylko weszła do klasy kazała zająć miejsca. Była to nasza ostatnia lekcja, więc jak tylko zadzwonił dzwonek ruszyliśmy do domu. Fabian jak tylko znaleźliśmy się w pokoju, rozłożył swój badawczy sprzęt i zaczął tłumaczyć napisy na sześcianie. Tak minął dzisiejszy dzień. W nocy natomiast poszliśmy tajemnym przejściem do piwnicy a następnie do biura Frobishera. 
- Sibuna. - powiedzieliśmy razem.Spojrzałem na Fabiana. Wyglądał jakby coś go martwiło. Już chciałem go oto zapytać ale przerwał mi głos Patrici.
- Jak dostałeś się do tych tuneli? - zapytała.
- Dotknąłem tamtą książkę. - wskazałem na złotą okładkę. Patricia wstała i podeszła do półki. Dotknęła książkę jednak nic się nie wydarzyło.
- Być może tylko Wybrana i Osirion mogą otworzyć przejście. - powiedziała K.T.
- Może masz racje. - powiedziała Nina i dotknęła książkę i tym razem nic się nie wydarzyło. - Eddie. Jesteś pewien, że to ta książka? - zapytała Nina.
- Tak. Przecież pamiętam. Tylko ona ma złotą okładkę. - podszedłem do regału i dotknąłem okładkę. Pojawiło się ostre światło i pojawiły się dobrze mi znane drzwi.
- Ale jak? - powiedziała zszokowana Nina.
- Wychodzi na to, że drzwi otwierają się tylko pod wpływem dotyku Osiriona. - powiedział Fabian. Weszliśmy do środka. Po krótki czasie dotarliśmy do sali z okragły stołem.
- Ciekawe. - zaczął Fabian. - Orągły stół w Egipcie. Tam przecież panowała hierarchia. Faraon był traktowany jako bóg. Nie bylo tam równości. Okrągły stół pojawił się dopiero w V wieku za panowania króla Artura. To niesamowite. To tutaj znalazłeś ten sześcian? - zapytał.
- Tak a dokładniej tutaj. - pokazałem złotą piramide na środku stołu. - Przeczytałem te słowa i się otworzyła. - Fabian przyjżał się napisowi.
- Zostało napisane w staroegipskim języku. Przetłumaczenie tego zajęłoby kilka miesięcy o ile wogóle możnaby było to przetłumaczyć. - powiedział. Spojrzałem na Fabiana zdziwiony.
- Ten napis znaczy " Otwórzcie się bramy do potęgi i chwały." - powiedziałem i pojawił się blask a piramida zaczęła się otwierać tak jak poprzedniej nocy. 
- A.ale jak? - zaczął się jąkać Fabian. - To niemożliwe. Jak to przeczytałeś?
- Normalnie. Literki mi sie ułożyły w angielskie słowa i przeczytałem. - odpowiedziałem.
- Niesamowite. 
- A tobie udało się przetłumaczyć napis na tej kostce?
- Mam połowe. - odpowiedział.
- Chodźcie. Tu są jakieś drzwi! - krzyknął Alfie.
- Widziałem je rano. - powiedział i ruszyłem w kierunku drzwi. Fabian przyglądał im się z zainteresowaniem. 
- Eddie. Chodź tu szybko. - zwrócił się do mnie. Podszedłem do niego. - Jesteś w stanie to przeczytać? - spojrzałem na napis. Dziwne litery zaczęły układać się w całość. Do skarbu te wrota prowadzą, lecz tylko wybrani przez nie przechodzą. Przeczytałem to nagłos i usłyszałem dźwięk otwierającego się zamka. Drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka a za mną Patricia. 
- Co jest? - usłyszałem głos Alfiego. - nie mogę przejść.
- Ja też. - potwierdzili Nina, Fabian i K.T. 
- Dlaczego? - podszedłem do nich.
- Może to droga Osiriona? - zaproponował Fabian.
- To jakim cudem ja tu się dostałam? - wtrąciła się Gaduła.
- Nie mam pojęcia. - powiedział Fabian.- Sprawdzę to w domu. Zobatrzcie co tam jest i szybko wracajcie. 
Jak powiedział tak zrobiliśmy. Korytarz był długi. Po jakimś czasie dotarliśmy do małego pomieszczenia. Na ścianach były jakieś znaki. Zbliżyłem się do nich i po raz kolejny dzisiaj zaczęły zmieniać pozycje tworząc słowa. 
- Ten kogo kochasz, straty przynosi. Trzymaj miłość z dala, ból będzie nieznośny. - przeczytałem napis. - O co tu chodzi? - podszedłem do Patrici i zacząłem się dusić. Czułem jak rozsadza mi klatkę piersiową.
- Eddie! - krzyknęła dziewczyna i podbiegła do mnie. - Co się stało? - zacząłem tracić przytomność. Czułem jak odpływam. - Zaraz przyjdę. Spróbuję sprowadzić pomoc. - powiedziała i odbiegła. Nagle poczułem jak wracają mi siły. Wstałem i przyjrzałem się napisowi. "Ten którego kochasz", "ból". Patricia. Kocham ją. Co ja zrobiłem? Rzuciłem na nas klątwe!. Dlatego tylko ona mogła tu wejść. Musiała być przy czytaniu tego. Muszę trzymać się od niej daleko. Ale jak? Usłyszałem kroki. Gaduła wróciła.
- Eddie! Nic ci nie jest. - krzyknęła i ruszyła w moim kierunku.
- Stój! - krzyknąłem a ona zatrzymała się.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona.
- Rzuciłem na nas klątwe. 
- Słucham!? - krzyknęła.
- Zdanie które przeczytałem było klątwą. Ty jesteś osobą, którą kocham. Nie możemy być blisko siebie.
- Czekaj. Co powiedziałeś? - zapytała.
- Nie możemy być blisko siebie. - powtórzyłem.
- Wcześniej. - powiedziała a ja zrozumiałem o co jej chodzi.
- Jesteś osobą, którą kocham. - powiedziałem a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Oo. Eddie! - powiedziała i podeszła do mnie a ja zacząłem zwijać się z bólu. - Przpraszam. - powiedziała i odsunęła się. - W sumie ciekawe. Jak zajdziesz mi za skórę wystarczy, że do ciebie podejdę. - powidziała a ja się uśmiechnąłem. 
- Damy radę. - powiedziałem i podszedłem do niej. Czułem nasilający się ból ale go ignorowałem. To ona jest tą jedyną, była i zawsze będzie. Kocham ją. Zbliżyłem się do niej. Mimo strasznego bólu jaki odczuwałem zbliżyłem swoje usta do jej i ją pocałowałem. Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. No, może przyjemniej by było gdybym nie czuł się jakby setki ostrzy wbijały się we mnie. 

---
Dziękuję za pomoc przy rozdziale. :)
Są zagadki i jest Peddie. 

Mam do Was prośbę. Niech każdy kto to przeczyta doda komentarz. Wystarczy zwykła "." . Chodzi oto, że chciałabym wiedzieć ilu Was czyta te moje wypociny. :D

Pozdrawiam.

PS. Trochę się rozpisałam. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. :)

sobota, 22 czerwca 2013

Next

To nie nowy rozdział.
Nie mam nowego pomysły dlatego zwracam się do Was.
Chcę aby kolejny rozdział był w pewnym sensie Wasz.
Piszcie co chcielibyście przeczytać. Możecie napisać fragment. Obojętnie. 
Dzięki temu jutro pojawiłby się rozdział połączony z Waszych pomysłów.
Piszcie śmiało propozycje. Chętnie z nich skorzystam. :)
---

Polecam.
Nowy blog, ale świetnie się zaczyna.

piątek, 21 czerwca 2013

XVIII

Tą noc także mogę zaliczyć do tych nieprzespanych. Męczyły mnie koszmary z postacią z lustra. Nie miałem wątpliwości, że chce mnie zabić. Raz już mu się udało. Naszczęście mam znajomości w świecie umarłych. Spojrzałem na zegarek. 2:06. Wstałem z łóżka i po cichu wyszedłem z pokoju. Po woli prześlizgnąłem się do kuchni. Z kieszeni spodni wyjąłem medalion Niny, który nadal był pod moją opieką. Wyciągnąłem rękę z medalionem w stronę wydrążenia w piecu, a on zalśnił a drzwi piecyka się otworzyły. Wszedłem do środka. W piwnicy panowała ciemność, którą rozświetliłem blaskiem komórki. Wybrałem znany mi kod otwierający drzwi do biura Frobishera - 1890 i wszedłem do środka. Zapaliłem światło i zacząłem szukać książki o Ozyrysie. Chciałem znaleźć jakieś informacje o biczu i lasce. W ręce wpadła mi niezbyt gruba książka o tytule "Skarby bogów". Usiadłem na fotelu i otworzyłem ją. Nie było spisu treści więc trochę mi zajęło nim odnalazłem Ozyrysa. Po przeczytaniu czterech stron, które były poświęcone królowi podziemia, nie dowiedziałem się niczego nowego. Odłożyłem ją na miejsce. Na półce u góry znadowała się jakaś gruba książka o prawie złotej okładce. Dotknąłem ją, a z moich rąk wydobył się blask. Usłyszałem jakieś chrupnięcie. Za fotelem na którym przed chwilą siedziałem pojawiły się drzwi. Otworzyłem je niepewnie i ostrożnie wszedłem do środka. Było tam ciemno. Wyciągnąłem komórkę i oświetliłem sobie drogę. W środku znajdował się tunel. Szedłem nim jakiś czas kiedy dotarłem do dużego pomieszczenia. Na jego środku stał wielki okrągły stół. Na nim znajdowała się duża figura w kształcie piramidy. Podeszłem do niej. Z każdym krokiem piramida lśniła co raz bardziej. W stole zostały wyrzeźbione słowa w jakimś dziwnym języku. Nie miałem pojęcia co to może oznaczać. Przejechałem palcem po rzeźbieniu, a ono zalśniło i ujrzałem napis: Otwórzcie się bramy do potęgi i chwały. Przeczytałem napis na głos, a części piramidy zaczęły rozchodzić się na boki. W środku piramidy znajdowała się złota sześcienna kostka. Wyciągnąłem ją, a części wróciły na swoje miejsce. Przyjrzałem się przedmiotowi. Były na niej wyrzeźbione rysunki, jak się domyśliłem hieroglify. W tym momencie poczułem jak mój telefon wariuje w kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiło się "Gaduła". Odebrałem.
- Eddie? Gdzie ty do diabła jesteś?
- Ja. Emm. W pokoju oczywiście. - odpowiedziałem.
- Nie kłam. Nie ma cię tam. Poza tym wiesz która godzina? 8:00. - spojrzałem na zegarek w telefonie. Miała racje. Nawet nie poczułem jak minął ten czas. 
- Zaraz przyjde i wszystko wam opowiem. - odpowiedziałem. Jeszcze raz spojrzałem na salę. Na drugim końcu zobaczyłem duże złote drzwi. Nie podszedłem jednak do nich. Musiałem tu wrócić z przyjaciólmi. Razem rozszyfrujemy każdą zagadkę. Kiedy jesteśmy razem nic nie stanie nam na przeszkodzie. Razem jesteśmy niepokonani. 

---
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. 
Mam nadzieję, że i tu jakieś się pojawią.
Dziękuję. ;)

czwartek, 20 czerwca 2013

XVII

Po dwóch dniach spędzonych w szpitalu zostałem wypisany. W tym czasie kilka razy odwiedzili mnie przyjaciele. Pogodziłem się z Fabianem. K.T. zachowywała się jakby nigdy do niczego między nami nie doszło. I dobrze. A co do Patrici. Narazie zachowujemy sie jak przyjaciele. Nadal ją kocham, ale po tym co jej zrobiłem nie mam prawa liczyć na nic więcej. Przyjechał tata. Zabrałem walizki i wyszedłem ze szpitala. Kiedy dojechaliśmy do Domu Anubisa czekała mnie duża niespodzianka. Przyjaciele zorganizowali dla mnie przyjęcie powitalne. Trudy przygotowała wiele słodyczy w tym ulubionych babeczek Alfiego, który jak tylko się ze mną przywitał pobiegł się objadać. Dobrze się bawiłem. Cieszyłem się, że wszystko jest jak dawniej. Wieczorem poszedłem do łazienki aby przygotować się do spania. Wziąłem orzeźwiający prysznic. Myślałem o wszystkim co wydarzyło się do tej pory i co ma się jeszcze wydarzyć. Muszę odnaleźć broń Ozyrysa. Ubrałem się w dresy i spojrzałem na miejsce gdzie spoczywał plaster. Nie bolało już tak mocno, jednak wciąż czułem pieczenie w tym miejscu. Spojrzałem na lustro, w którym zobaczyłem swoje odbicie. Wyglądałem jak normalny nastolatek. Niby co we mnie jest takiego niezwykłego. Nagle w lustrze ujrzałem znów dobrze mi znaną postać ze sztyletem w ręce. Odwróciłem się, nikogo nie było. Znowu spojrzałem w lustro. Był tam. Śmiał się. Ze mnie. Odsunąłem się od lustra. 
- Kim jesteś? Zostaw mnie! - nic. Zbliżał się do mnie ze śmiechem. Znów się rozejrzałem. Nie było go w łazience. Był tylko w lustrze. - Zostaw mnie! - krzyknąłem a lustro pękło. Upadłem na podłogę opierając się o ścianę. Dzwięk tłuczonego szkła musiał być dość słyszalny, gdyż od razu usłyszałem pukanie do łazienki. Nie odpowiedziałem. Drzwi otworzyły się a do środka wszedł Fabian z Patricią.
- Eddie! Co ty wyprawiasza? - podbiegła do mnie dziewczyna. Pokazałam palce w strone lustra.
- Był tam. 
- Kto? Eddie? Kto tam niby był? To jest lustro. W każdym razie było.
- Widziałem go. On nie jest sługą Ozyrysa. To Ra... Przysłał go żeby mnie zabić.

---
Takie tam. 
Nie wiem czy Wam się spodoba. 
Trochę nudny, ale nie miałam pomysłu.
 :)

środa, 19 czerwca 2013

XVI

Patricia:
Patrzyłam jak lekarze walczą o życie Eddiego. Reanimacja trwała długo. Zbyt długo. Widziałam, że to już koniec. Łzy znowu poleciały mi po policzkach. Kolejne uderzenie i...

Eddie:
Poczułem mocne uderzenie na klatce piersiowej. Natychmiast otworzyłem oczy. Znajdowałem się w jakieś białej sali, a nademną stało wielu ludzi. Nagle podbiegła do mnie Gaduła i mnie przytuliła, trochę za mocno ale było to miłe. 
- Eddie! Nareszcie. Myślałam, że cię straciłam. - jej policzki i oczy były mokre od łez. Płakała? Przeze mnie? Właściwie co się stało. Pamiętałem tylko sztylet wbijający mi się w brzuch i ciemność, a później łąkę i Ozyrysa. Rozmowa o sercu lżejszym od pióra.
- Eddison. Jak się cieszę. - do sali wszedł mój ojciec.
- Co ty tu robisz? Powiedziałeś mi, że mnie nienawidzisz, że nigdy nie chciałeś syna. - powiedziałem cicho.
- Eddie. To nie tak. Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nie byłem wtedy sobą. Kiedy wszedłeś do biura poczułem ogromna złość na ciebie. Powiedziałem coś co nawet nie przyszłoby mi na myśl. Jesteś moim synem. Jedynym dzieckiem. Kocham cię, Eddison. - nie wiedziałem co o tym myśleć. Najpierw mówi mi, że nie chce mnie znać a teraz, że mnie kocha. 
- Dziękuję, że przyszedłeś. - tylko tyle zdołałem powiedzieć. Chciałem się podnieść jednak jak tylko się poruszyłem poczułem olbrzymi ból w brzuchu. 
- Nie wstawaj. Musisz odpoczywać. - powiedziała Patricia a w jej oczach widać było troskę. Wróciłem do mojej poprzedniej pozycji i spojrzałem na miejsce z którego promieniował ból. Na moim brzuchu znajdował się średniej wielkości plaster. Dotknąłem tego miejsca. Zabolało.
- Jak to się stało? Kto ci to zrobił? - zapyała Pat. Przypomniała mi się wizja. Lustro. Duży pokój. Miecz. Krzyki. Złoto. Mężczyzna. Sztylet. Przed moimi oczami pojawiły się obrazy. Wielka wojna. Wojna bogów. Miecz Ozyrysa. Ciemne słońce. Chaos. Zniszczone miasta. Przerażeni ludzie. Martwi ludzie. Martwi przyjaciele. Martwa Patricia. Wcielenie Ra. Wcielenie Ozyrysa. Ja. Przenaczenie. Nic z tego nie rozumiałem. Jestem wcieleniem Ozyrysa. Posiadam jego moc. Historia lubi się powtarzać i powtórzy się jeśli nie zdołam odnaleźć skarbu Ozyrysa. Wiem już, że jest nim laska i bicz. Ale nie mam pojęcia gdzie szukać. Ozyrys mnie poprowadzi. Muszę tylko czekać na kolejną wizję. Oby tylko nie była tak bolesna.
"Wybacz, mój synu. Musiałeś umrzeć aby się ze mną spotkać."
Usłyszałem znajomy głos w głowie.
- Eddie? Wporządku? - zapytał tata.
- Tak. Jasne. - odpowiedziałem.
"Wiem, że wypełnisz zadanie. Jesteś wyjątkowy. To twoje przeznaczenie."

---
Nie miałam dzisiaj dodać rozdziału, jednak nadchnęły mnie komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Dziękuję Wam. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Lubię wejść na bloga i zobaczyć, że są nowe komentarze. Od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Szczerze się do monitora. 
Mam nadzieję, że z czasem będzie ich jeszcze więcej.
Dziękuję Wam za to.!
Kocham Was. :) <3

wtorek, 18 czerwca 2013

XV (Patricia)

Następnego dnia rano od razu pojechałam do szpitala. Kiedy weszłam do sali w której leżał Eddie, zobaczyłam, że siedzi przy nim pan Sweet. 
- Dzieńdobry. - powiedziałam.
- O! Panna Williamson. Witam.
- Co z nim? - zapytałam.
- Bez zmian. Lekarze mówią, że może się już nie wybudzić. Stracił dużo krwi. Zbyt dużo. - powiedział i ujął dłoń chłopaka. Usiadłam z drugiej strony łóżka. Wyglądał jakby spał. Po policzkach pociekły mi łzy. Znowu. Kochałam go. Nadal kocham. Powinnam byc na niego wściekła za ten pocałunek z K.T. ale nie potrafiłam się na niego długo gniewać. To z nim przeżyłam swój pierwszy w życiu pocałunek, to on zawsze był przy mnie gdy potrzebowałam wsparcia, to on uratował mi życie i to nie jeden raz i co najważniejsze to w nim się pierwszy raz zakochałam. 
- Zostawię was samych. - odezwał się Sweet i wyszedł. Właściwie to co on tu robił? Eddie mówił, że się z nim ostro pokłócił. A zresztą nie ważne. Teraz to ja wzięłam bezwładną rękę Eddiego w swoją dłoń i lekko ją pocałowałam.
- Eddie. Słyszysz mnie? Słuchaj. Ja wiem, że różnie między nami bywało. Właściwie to w każde wspólne wakacje zrywaliśmy ale... Zrozum. Nie możesz teraz odejść. Kocham cię. - mówiłam a z oczy leciały mi łzy. - Eddie. Proszę. Rusz ten swój leniwy tyłek i wróć do mnie! - szturchnęłam jego ramie. Widząc, że nawet nie drgnął. Opadłam spowrotem na krzesełko a głowe położyłam na jego torsie. Cały czas trzymałam jego rękę. Nagle usłyszałam szybsze pikanie. Spojrzałam na maszynę. To z niej wydobywał się ten dźwięk. 
- Eddie! - krzyknęłam przerażona. Nagle maszyna zaczęła piszczeć w jednym ciągu. Do sali wbiegli lekarze. Kazali mi wyjść z sali. Nie chciałam. Odepchnęli mnie na bok. 
- Uwaga. Strzelam. - usłyszałam te słowa a po chwili ciało Eddiego podskoczyło. Błagam. Niech on nie umiera.

Eddie:
Obudziłem się na jakieś łącę. Słońce świeciło, a ptaki śpiewały. Rozejrzałem się dookoła. 
- Pięknie tu, prawda? - usłyszałem męski głos za plecami. Przestraszony odwróciłem się w jego stronę. Przedemną stał mężczyzna w białej szacie. - Witaj, synu. - powiedział, a ja zrozumiałem kto stoi przedemną. 
- Witaj, panie. - powiedziałem i się ukłoniłem. - Skąd się tu wziąłeś. Wyglądasz... jak człowiek. Jak? - Ozyrys uśmiechnął się.
- Oto samo mógłbym zapytać ciebie. Tam na górze zostawiłeś przyjaciół, rodzinę. - powiedział a ja nic nie zrozumialem. Po chwili jednak mnie olśniło.
- To znaczy, że ja umarłem?
- Tak. Ale nie martw się. To jeszcze nie twój czas. Najpierw jednak muszę ci coś wyjaśnić. Przejdźmy się. 
- Dobrze. - powiedziałem i ruszyliśmy wolnym krokiem. Mijaliśmy bardzo malownicze miejsca. Po jakimś czasie dotarliśmy nad wodospad. Tam Ozyrys usiadł na jednym z kamieni.
- Usiądź proszę. - powiedział a ja wykonałem prośbę. - Mój synu. Jak już zapewne wiesz posiadasz wielką moc. Jako Osirion jesteś niezwyciężony w walce, ale tylko z ludźmi. Różne demony są na równi z tobą. Z bogami nie masz szans. A to właśnie bóg cię prześladuje. Ra. Bóg tak potężny, że potrafi zniszczyć Ziemię jednym ciosem. Ma on jednak jedną wadę. Jest zbyt pewny siebie. A jak zapewne wiesz, zbyt pewni popełniają błędy. Wracając jednak do tematu. To z tym bogiem, a raczej jego wcieleniem przyjdzie ci walczyć. Nie możesz się zawachać. Nawet jeśli jego wcieleniem okaże się ktoś tobie bliski. Musisz wygrać.
- Ale jak? Sam powiedziałeś, że z bogiem nie mam szans.
- Tak. Bo jako Osirion nie masz. Ale jako Ozyrys już tak.
- Nie rozumiem.
- Ty jesteś moim wcieleniem, Eddisonie. Kiedy przyjdzie czas otrzymasz całą moją moc. Staniesz się silny i potężny jak bogowie Egiptu. Musisz tylko uwierzyć. Znajdź bicz i laskę. To dzięki nim będziesz niepokonany.
- Bicz i laska. To twoje znaki, panie. Dlaczego każesz mi ich szukać a nie powiesz gdzie są?
- Chciałbym, ale nie mogę. Po wielkiej wojnie zaginęły. Przez tysiące lat nie mogli ich znaleźć. Nie jeden Osirion próbował je odnaleźć. Poczynając od Enermisa, kończąc na Rufusie Zeno. Niestety żaden z nich nie miał takiej odwagi i tak czystego serca jak ty, Eddisonie. Twoje serce nie jest równe wadze pióra, czyli wadze serca i duszy najczystszego człowieka na ziemi. Wagę od początku przeważa pióro, a dusza zostaje na górze. Czy wiesz co to oznacza?
- Nie, Ozyrysie. Nie mam pojęcia.
- Znaczy to, że twoje serce jest czyszcze od serca Wybranej, a twoja moc z moją pomocą jest niezwyciężona. Hmm. Myślę, że przekazałem ci już wszystko co miałem przekazać. Czas na ciebie. Twoi przyjaciele czekają, a twoja miłość jest załamana. - wskazał palcem na obłok. Zobaczyłem w nim płaczącą Patricię, która powtarzała "Wróć do mnie." - Cudowna dziewczyna. Nie pozwól jej odejść. Nie wiele jest takich na świecie. Choć może nawet jest jedyna w swoim rodzaju. Czekaj na wizje. Tylko tak mogę przekazać ci wskazówki. Wierzę w ciebie. Do zobaczenia mój synu.

----


Opis 41 odcinka czyli filmu TDA oraz screeny. 
Komentujcie. :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

XIV (Patricia)

Eddiego widywałam tylko w szkole. Swoją drogą ciekawe co on je. Nie chciałam jednak z nim rozmawiać. Po tym co mi zrobił. Jak mógł się całować z K.T i to jeszcze w dniu naszek randki. Spojrzałam na zegarek była 7:30 czyli śniadanie. Trudy oczywiście jak zawsze się postarała. Na stole było pełno jedzenia. Po śniadaniu poszliśmy do szkoły. Fabian i Nina oczywiście razem. Tego dnia Eddie nie pojawił się na lekcjach. Muszę się przyznać. Martwiłam się o niego. Jak tylko zadzwonił dzwonek postanowiłam zajrzeć do jego pokoju. Weszłam do domu. Stałam już przed drzwiami pokoju jednak nie miałam odwagi tam wejść. W końcu zebrałam się na odwagę i delikatnie zapukałam. Nie odpowiedział. Może go nie ma? Jednak spróbowałam znowu. Tym razem mocniej. Cisza. Już miałam odchodzić kiedy poczułam wielki żal i złość. Nie zwarzając na nic ostro otworzyłam drzwi do jego pokoju. 
- Eddie! - krzyknęłam przerażona. Leżał nieruchomo na ziemi a z jego brzucha ciekła krew. - Eddie! Obudź się! - krzyczałam. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Fabsa. 
- Fabian! Szybko przyjdź do domu.- teraz już płakałam. 
- Co się stało? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Eddie! On... Fabian proszę... - powiedziałam i się rozłączyłam. Urwałam kawałek pościeli i przycisnęłam do miejsca z którego ciekła krew. Szybko stała się czerwona. Klęczałam na podłodze z głową Eddiego na kolanach. 
- Eddie. Nie możesz mi tego zrobić. Słyszysz? Jak umrzesz to cię zabije!. - mówiłam przez łzy. Po jakimś czasie do pokoju weszli Fabian z Niną.
- Co się stało? - krzyknęła równie przerażona Nina i podbiegła do nas. Fabian gdziesz wyszedł jednak po chwili wrócił razem z Victorem.
- Odsunąć się. - powiedział i odepchnął mnie na bok. - Żyje. Zadzwoń po pogotowie. - zwrócił się do Niny, która od razu wykonała polecenie. Nie minęło dużo czasu a przyjechała karetka i zabrali Eddiego. Jak tylko wyjechali usiadłam na łóżku w jego pokoju i płakałam. Przyszli do mnie przyjaciele. Pocieszali mnie, że nic mu nie będzie. Ale ja wiedziałam że to moja wina. Gdybym wcześniej tu przyszła. Co się stało? Kto mu to zrobił? Tej nocy nie mogłam zasnąć. Jak tylko zamykałam oczy widziałam Eddiego leżacego nieruchomo w kałuży krwi.


---
Trochę dramatyczne ale mam nadzieję że choć trochę Wam się spodoba.

sobota, 8 czerwca 2013

XIII (krótki)

Jak tylko wróciłem do domu Anubisa, poszedłem do pokoju. Nie miałem ochoty na rozmowe z kim kolwiek. Nie pamiętam kiedy zasnąłem.
Przez kilka kolejnych dni popołudniami siedziałem sam w pokoju. Pokłóciłem się z Fabianem i Alfiem. Dziewczyny też ze mną nie gadały. Fabian nawet przeniósł się do pokoju Alfiego i Jerome'a bo chłopaki mają w pokoju 3 łóżka. A ja zostałem sam. Tak minął mi tydzień. W sobote obudziłem się dość wcześnie ale nie miałem siły wstać. Czułem się jakby mnie ciężarówka przejechała. Musiałem się przeziębić kiedy ostatniego wieczoru siedziałem w deszczu na dworze. Nie wychodziłem prawie w cale z pokoju. Nie miałem siły. Ciężko mi było zasnąć. A kiedy mi się to udało:

Widziałem siebie w lustrze. Byłem ubrany w jakieś dziwne szaty. W ręku trzymałem miecz. W oddali słychać było odgłosy walki. Znowu to samo. Podniosłem miecze. Był ciężki ale i piękny. Spojrzałem ponownie w lustro. Coś za mną się poruszyło. Odwróciłem się. Nikogo nie było. Postanowiłem rozejrzeć się po pokoju. Był niesamowity. Wszędzie pełno złota. Chciałem się odwrócić aby obejrzeć drugą część gdy nagle usłyszałem kroki. Spojrzałem w lustro. Jedyne co zobaczyłem to mężczyznę z sztyletem w ręce, szybko się odwróciłem, ale było już za późno. Sztylet tkwił w moim boku. 


----
Jest to chyba najkrótszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam.

Ale jest to taki wstęp do kolejnego rozdziału.
Rozdział pisałam u kuzynki gdyż ja nie mam internetu. 
Podczas burzy uderzyło w antene. Dlatego mam rade dla tych, którzy mają internet sciągany przez antene. Nawet przy najmniejszej burzy odłączajcie internet. 
To, że tak długo nie pisałam usprawiedliwiam tym, że niedawno zalało mi dom. Zresztą większość z Was zapewne wie jak mocne deszcze były w ostatnich dniach. Dzisiaj też.
I od razu chcę uprzedzić, że kolejny rozdział będzie najprędzej w sobote, ponieważ jadę na tygodniową wycieczkę. 

czwartek, 30 maja 2013

XII

Od poprzedniej wizji minęły trzy dni. Nikomu nie powiedziałem co widziałem. Nie chciałem ich martwić. Dzisiaj mam randkę z Patricią. Znowu jesteśmy razem i całkiem dobrze nam się układa. Nie daje mi spokoju myśl, że mogłoby jej się coś stać. Ta wizja. Jej nieruchome oczy skierowane na mnie. 
- Cześć. - powiedziała Patricia. Gdy na nią spojrzałem zaniemówiłem. Wyglądała przepięknie. Założyła sukienkę, którą kupiłem jej na urodziny, kiedy odwiedziła mnie w Ameryce. 
- Łał. - tylko tyle zdołałem wyjąkać.
- Łał? Tylko na tyle cie stać? - powiedziała a ja spanikowałem. Co mam jej powiedzieć. Nagle Paticia zaczęła się śmiać. - Twoja mina. Szkoda, że nie miałam apratu. 
- Jak możesz? - powiedziałem, z udawaną złością. - Idziemy?
- Tak. - powiedziała, a ja wziąłem jej dłoń w swoją i ruszyliśmy. Na łące z tyłu szkoły zrobiłem mały piknik. Była to niespodzianka. Kiedy zaszliśmy na miejsce Patricia wygląda na zaskoczoną. Czyli się udało. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nagle poczułem jak mój telefon wariuje w kieszeni. Na wyświetlaczu pojawił się znany mi skrót K.T. Przeprosiłem Patrcie i odebrałem telefon.
- Tak? - zapytałem do słuchawki.
- Eddie! Eddie! Pomóż mi! Proszę! - usłyszałem przerażony głos K.T.
 - Co się dzieje? Gdzie jesteś? 
- W szkole. - usłyszałem tylko tyle bo nagle się rozłączyła. Nie czekając ani chwili ruszyłem w kierunku szkoły. 
- K.T.! Gdzie jesteś? - krzyczałem.
- Tutaj! - usłyszałem jej głos za zasłoną sceny. Od razu tam pobiegłem. Ostrożnie odsłoniłem zasłone. K.T. siedziała zwinięta w kącie przy ścianie.
- Co się stało? - podszedłem do niej.
- To tam jest. - powiedziała przerażona i pokazała w kierunku drzwi do naszej klasy. 
- Ale co tam jest? 
- To! - powiedziała przerażona a ja się odwróciłem w kierunku w którym wskazywała. Przed nami pojawiła się jakaś postać. Strasznie mi kogoś przypominała ale nie mogłem od razu skojarzyć.
- Czego chcesz? - zapytałem.
"Musisz odnaleźć skarb. Wojna się zbliża"
Usłyszałem tak znany mi głos. Jednak teraz nie brzmiał w mojej głowie. Przede mną stał Ozyrys. 
"Szukaj." 
Powiedział jeszcze i zniknął. Spojrzałem na K.T. Siedziała skulona i płakała.
- Już dobrze. - powiedziałem i ją przytuliłem. 
- Dziękuję. - powiedziała i jej usta zaczęły zbliżać się do moich. Pocałowała mnie. K.T. moja przyjaciółka mnie pocałowała.
- A więc tak wolisz spędzać randki ze swoją dziewczyną? Całować się z inna. - uslyszałem głos Patrici. Natychmiast odwrwaliśmy się od siebie z K. T. Spojrzałem na Patricie. Patrzyła na nas a w jej oczach było widać łzy. 
- Gaduło to nie tak. - wstałem i podbiegłem do niej ale ona się odsunęła.
- A niby jak? I nie mów tak do mnie. 
- Dobrze Patricia, posłuchaj. - zacząłem spokojnie. 
- Nie chcę cię słuchać! - powiedziała i uciekła. Odwróciłem się, żeby zobaczyć co robi K.T. Ale ona też zniknęła. Rozejrzałem się dookoła. Nie było nikogo poza mną. Zostałem sam. Znowu. 

----
Pomysł na kolejny rozdział przesłała mi Łucja Rak.
Dziękuję.
Trochę pozmieniałam, ale główny wątek został. :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Komentujcie. :)

sobota, 25 maja 2013

XI

O północy na strychu odbyło się kolejne spotkanie Sibuny. Fabian znowu coś odkrył. 
- To co chciałeś nam powiedzieć? - zapytała Nina. Fabian otworzył tę samą książkę co poprzednio.
- Może mi nie uwierzycie ale w tej książce przybyło stron. - powiedział przewracjąc szybko kartki.
- Ale jak? Książka, w której co dzień przybywają strony. Jakaś nawiedzona ta książka. Może to zombie dają nam jakiś znak. - zaczął dramatyzować Alfie. Co on ma z tymi zombie?
- Czy to możliwe? - zapytałem.
- Tak! Od samego początku mówiłem, że zombie szykują atak. Chcą, żebyśmy się zaczytali na śmierć. - powiedział Alfie. Najwyraźniej myślał, że moje pytanie było skierowane do niego. 
- Właściwie z logicznego punktu widzenia, nie jest to możliwe. Tylko, że tak samo nie możliwe było to, że istniał magiczny kielich, który dawał nieśmiertelność, że Victor ma już ponad dziewięćdziesiąt lat a wygląda na czterdziestolatka i że Robert Frobisher-Smythe żyje i ma się całkiem dobrze. Podobno ostatnio zwiedzał piramidę Tutenchamona. Oby znowu czegoś nie wynieśli. Ogólnie rzecz biorąc, żadne z tych rzeczy, które dzieją się w tym domu nie są normalne, więc kilka stron w starej książce nie jest zbyt przerażające.
- Zapomniałeś o Senkharze. - odezwała się Nina.
- Co? - zapytał zdezorientowany Fabian.
- Opowiadałeś o niezwykłych rzeczach, które miały tu miejsce i zapomniałeś o Senkharze i Masce Anubisa.- dodała.
- Ach. No tak. W każdym razie, na tych stronach znalazłem bardzo ciekawy fragment. Przeczytam wam.
" Nie bez powodu mówi się egipskie ciemności. Pewnego dnia noc nastała tam za dnia. Ludzie byli przerażeni. Mówiono, że to bóg słońca Ra zesłał na ludzi swój gniew. Ozyrys widząc co dzieje się na Ziemi, rozkazał Enermisowi wypełnic swoje zadanie. Miał stanąć w obronie ludzi w imieniu Pana Zaświatów. Enermis wykonał swoje zadanie. Jednak nie tak jak miał to zrobić. Wyzwał wojownika Ra na pojedynek. Słońce znów zaświeciło na niebie. Następnego dnia miała odbyć się walka pomiędzy samym Ozyrysem a Ra. Bogowie byli gotowi na to starcie. Oboje używali swojej magii. Ludzie uciekali. Bali się. Walka trwała dni, tygodnie, miesiące. Żaden z bogów nie miał zamiaru się poddać. Po roku, bogowie postanowili przerwac walkę. Żaden nie wygrał, żaden nie przegrał. Egipt został zniszczony, tysiące ludzi straciło życie. Ozyrys powrócił do domu. Tam czekał na niego Enermis. Ozyrys był na niego wściekły. Rzucił na niego klątwe. Najokrutniejszą klątwę jaką mógł mu zadać. Enermis i Wybranka nie mogli przebywać długo blisko siebie. Enermis był zrozpaczony. Błagał Ozyrysa o wybaczenie, jednak Władca Śmierci był nieugięty. Zniszczenia po pojedynku naprawiano wiele lat. Na pamiątkę tego wydarzenia wykonano płaskorzeźby. Jedna przedstawiała Ra trzymającego złoty promień, druga Ozyrysa z biczem i magiczną laską."
Kiedy skończył czytać, zapadła cisza.
- Laska i bicz. Mówiłeś, że było to w twojej wizji. - powiedział Fabian.
- Tak. - przypomniałem sobie tą wizje. - Pokarz mi to. - wyciągnąłem po nią rękę a gdy ją dotknąłem zapadła ciemność.

Przerażeni ludzie uciekali do swoich domów. Z oddali był słychać przarażające odgłosy. Poszedłem w ich kierunku. Zobaczyłem dwie olbrzymie postacie, które atakowały siebie nawzajem. To była ta walka. Przglądałem się jak walczą. Żaden nie miał zamiaru sie poddać. Dookoła mnie znajdowały się ruiny. Patrzyłem na przerażonych ludzi. 
"Musisz temu zapobiec. To się powtórzy. Skarb da ci władze. Bo jeśli nie.."
W tym momencie zobaczyłem wszystkich znajomych, leżeli przedemną...martwi. Ruszyłem w ich kierunku. Krzyczałem. Nagle się potknąłem i upadłem. Spojarzałem na to co stanęło mi na drodze. Patricia. Leżała nieruchomo na ziemi a jej oczy były skierowane na mnie, ale ona nie żyła."

---

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. 
Miałam małe problemy.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. :)

sobota, 18 maja 2013

X

"Jesteś kluczem" te słowa krążyły mi po głowie od czasu kiedy wypowiedział je Fabian. Siedziałem właśnie w klasie na lekcji histori i niewiele brakowało, żebym usnął na siedząco. Powodem było to, że po spotkaniu Sibuny nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o histori o Ozyrysie i Obrońcach. Jestem jednym z nich.
- Eddie, idziesz? - usłyszałem głos Patrici.
- Gdzie? - zapytałem zdziwiony. Rozejrzałem się po sali. Była pusta.
- Na przerwe. Wiesz jak zadzwoni dzwonek, zazwyczaj się wychodzi. - powiedziała z uśmiechem. Uwielbiam jak się śmieje.
- Tak. Już ide. - powiedziałem, sięgając torbę. Wyszliśmy na zewnątrz. Tam usiedliśmy na ławce.
- Myślałeś o tym co wczoraj mówił Fabian? No, wiesz, że jesteś kluczem.
- To by wyjaśniało dlaczego mam te wizje. Szczerze mówiąc trochę mnie to przeraża.
- Mnie też. - powiedziała i spojrzała na mnie.
- Dlaczego? Przecież to moja sprawa. Moje zadanie. Może byś się nawet ucieszyła gdyby mnie tu nie było.
- Jak możesz tak mówić?! - wstała z ławki. - Jesteśmy przyjaciółmi. Tak?
- Tak. - powiedziałem. Tylko przyjaciółmi, dopowiedziałem sobie w myślach.
- To co było między nami..
- To przeszłość. Wiem o tym. - przerwałem jej.
- Właśnie, że nie. - powiedziała ze spuszczoną głową. - Chodzi mi o to, że... - spojrzała na mnie. - Starałam się zapomnieć, ale nie potrafię. Chodzi mi o to, że wciąż coś do ciebie czuje. Ja wiem. Zerwałam z tobą. Po raz drugi i wogóle. Wiem, że to dziwne.. - nie mogłem wytrzymać dłużej. Wstałem z ławki i podszedłem do Patrici. Chwiciłem jej twarz w dłonie i pocałowałem. Po raz kolejny uciszyłem ją pocałunkiem. Chciałem, żeby ten moment trwał wiecznie.
- Kocham cię. - powiedziałem kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Ja ciebie też. - powiedziała, a ja zapomniałem o wszystkim. - Chodźmy już bo się spóźnimy. - wziąłem ją za rękę i wuszyliśmy do szkoły. Po drodze spotkaliśmy Fabiana i Nine, którzy jak tylko nas zobaczyli, podbiegli do nas z uśmiechem.
 - Nareszcie. - powiedziała Nina. - Wiedziałam, że długo bez siebie nie wytrzymacie. Oł. Fabian wisisz mi dyche. - powiedziała śmiejąc się.
- A nie wystarczy całus? - zapytał.
- Zastanowie się.
- Chwileczkę. Zakładaliście się o coś? - zapytała Gaduła.
- Nieee.. - powiedział Fabian, jednak widać było, że coś kręci. Jednak nie ciągneliśmy tematu. - A tak wogóle to jak się czujesz? - zwrócił się do mnie.
- Dobrze. Dlaczego pytasz?
- Strasznie rzucałeś się w nocy i chyba wcale nie spałeś.- było w tym trochę prawdy.
- Jest okej.
- To dobrze bo znalazłem coś jeszcze. - powiedział.

---
I jest Peddie.
Miało wyjść inaczej ale jest jak jest.
Nie miałam, że tak powiem weny. :)


czwartek, 16 maja 2013

IX

O północy spotkaliśmy się na strychu. Nina nadal miała klucz, który zabrała z gabinetu Victora trzy lata temu. Na początku przywitaliśmy się znakiem Sibuny.
- Sibuna. - powiedzieliśmy i każdy usiadł w miejscu które najbardziej mu odpowiadało. Ja oparłem się o stary stół znajdujący się naprzeciwko fotelu na którym usiadla Patricia. 
- Eddie miał wizje. - zaczął Fabian. 
- Znowu? - Nina była wyraźnie zdziwiona. - Dlaczego ja nic nie czuje. Nie mam wizji ani nic z tych rzeczy.
- Nie mam pojęcia. Ale zaufaj mi nie chciałabyś ich. - powiedziałem.
- Khm. - odkaszlnął Fabian. - Ja chyba wiem dlaczego to Eddie ma wizje a nie ty Nino.
- Co? - zdziwiony spojrzałem na Fabiana.
- Pamiętasz tą książkę, którą dałem ci do przeczytania? "Tajemnice Ozyrysa"? - zapytał.
- Tak. Jak ją dotknąłem pojawiła się wizja.
- No właśnie! Wiedziałem, ze jej nie przeczytasz dlatego ja to zrobiłem.
- Przeczytałeś taką grubą książkę w zaledwie 6 godzin? - Alfie był wyraźnie zszokowany.
- Właściwie większość stron to były obrazki. Ale nie o to chodzi. Widzisz. Tam było napisane wiele ciekawostek na temat Ozyrysa. - wszyscy patrzyliśmy na Fabiana a on na nas. - Oh. Nie rozumiesz? Ozyrys! Osirion? Jest podobne prawda?
- Niby tak. Ale co to ma wspólnego ze mną? - zapytałem.
- To, że jesteś Osirionem. Czekaj. Mam tu tą książkę. - powiedział i zaczął szukać w swojej torbie. - Mam! Chwileczke. - przwracał w pośpiechu kartki. - O tutaj jest. " Ozyrys natomiast nie był zbyt pewny swojej potęgi. Wiedział, że jako władca zaświatów nie bedzie mógł kontrolować tego co dzieje się na Ziemi. Myślał o tym wiele dni i nocy, aż w końcu zdecydował. Postanowił stworzyć obrońcę ludzkiego rodu. Człowieka posiadającego niezwykłe moce. Miał on chronić ludzi nawet za najwyższą cenę. Trudno było mu jednak znaleźć osobę godną tego obowiązku. Pewnej nocy jednak wybrał się na przechadzkę po swoim podziemnym królestwie. Po drodze spotkał duszę mężczyzny. Ozyrys spojrzał na niego. Mężczyzna widząc, że stoi przed nim sam król śmierci, skłonił się najniżej jak potrafił, a po chwili padł na kolana. Władca dusz zapytał go jak brzmi jego imię. Enermis odpowiedział i uniósł wzrok. Ozyrys zadał mu kolejne pytanie. Chciał wiedzieć jak znalazł się w zaświatach, jakim sposobem zginął. Enermis spojrzał na niego i odpowiedział, że zginął z miłości. Opowiedział mu o tym jak zakochał się w pięknej dziewczynie. Spędzali razem całe dnie. Okazało się jednak, że była ona wybranką bogów i nie mogli być razem. Dziewczyna jednak znalazła się w olbrzymim niebezpieczeństwie, kiedy wykradła skarb bogów. W tedy to Enermis postanowił ją chronić, gdyż kochał ją całym sercem. Oddał życie za nią. Ozyrys słysząć historię mężczyzny zrozumiał, że to on jest osobą, której szukał. Obiecał przywrócić mu życie i nadać moce jeśli spełni jego warunek. Enermis zgodził się. Król podziemi rozkazał mu chronić ludzi. Mężczyzna dostał też jeszcze jedno zadanie. Ozyrys wiedział jak ważni są ludzie wybrani przez bogów, dlatego kazał Enermisowi chronić wybranki nawet za cenę śmierci. Enermis wykonał swoje zadanie. Mimo, że on i Wybranka nie mogli być razem chronił ją przez całe życie. Po śmierci został przyjęty do krainy Ozyrysa razem z dziewczyną, którą kochał i znajdują się tam do czasów dzisiejszych. Od tamtej pory co sto lat zostaje naznaczony chłopak o tak czystym sercu, że waga jego duszy nie przeważa pióra Ozyrysa. Posiadają oni potężne moce i ich obowiązkiem jest chronić ludzi przed gniewem braci Ozyrysa. Mają oni jednak jeszcze jedno zadanie. Muszą oni bronić dziewczyny, która jest potomkiem Wybranki." . Rozumiecie już o co mi chodzi? - zapytał Fabian kiedy skończył czytać.
- Chcesz powiedzieć, że ja jestem jednym z tych Obrońców? 
- No, tak. Nina jest wybraną, potomkinią Amneris czyli pierwszej wybranki. Ty jesteś Osirionem, który musi ją chronić, tak jak Enermis. 
- Okej. Ale to jeszcze nie wyjaśnia dlaczego to ja mam wizje.
- Masz racje, ale możemy przypuszczać co to może znaczyć. Widzisz myślę, że to zadanie jest związane z Ozyrysem, a ty jesteś kluczem.

---

Wiem, że nudne ale nie miałam pomysłu. 
Postaram się wymyśleć coś ciekawszego. :)

---


sobota, 11 maja 2013

VIII

Po szkole tak jak ustalaliśmy poszliśmy do gabinetu przy tunelach. Spędziliśmy tam dwie godziny i jedyne co znaleźliśmy to sterta starych książek o Egipcie, które Fabian rozdzielił pomiędzy nas. Naszym zadaniem było przeczytać te wszystkie książki. 
Po powrocie do pokoju położyłem się i zacząłem lekture. Całość miała ponad dwieście stron a po godzinie byłem już za połową. Po za tym, że z faraonów najpierw wyciągano flaki a dopiero później chowano do sarkofagów, niczego ciekawego się nie dowiedziałem. Na czytaniu tej książki minęły mi trzy godziny życia. Ale jakby tego było mało, po jakimś czasie do pokoju wrócił Fabian z wielką górą książek w rękach.
- Może byś mi pomógł? - zwrócił się do mnie, a ja zabrałem od niego połowę z nich.
- Co to? - zapytałem.
- Książki. Nie widać? Popatrz tu jest okładka a w środku są zapisane kartki. To znak, że jest to książka. - mówił pokazując poszczególne elementy.
- Haha. Bardzo śmieszne. Po co to nam?
- Musimy znaleźć skarb. Ale najpierw trzeba znaleźć wskazówki. Może to nam pomoże.
- O nie, nie ma mowy. Ja nic więcej nie czytam. Wiesz jakie obrzydlistwa były opisywane w tek książce. - wskazałem na lekturę, którą niedawno skończyłem czytać. - Stary! Oni pili swój mocz, żeby być silniejszym! Albo wiedziałeś że po jakimś czasie od śmierci zagnieżdżają się w tobie jakieś bakterie, które zjadają cię od środka. Niby już nie żyjesz ale to i tak ochydne. - Fabian zrobił skwaszoną mine.
- Ty przynajmniej nie czytałeś o tym jak budowano piramidy. Uwierz to było o wiele nudniejsze. - powiedział a po chwili podał mi książkę. - Trzymaj to twoja nowa lektura. - spojrzałem na tytuł "Tajemnice Ozyrysa" i nagle wszystko stało się czarne.

Otworzyłem oczy. Słońce paliło mnie w twarz. Wstałem. Byłem na łące. Dookoła były mlecze. 
"Czas ucieka. Musisz szukać."
- Szukam!
"W złych miejscach."
- To powiedz gdzie! Albo przynajmniej czego szukam.
"Pokaże ci"
I znów ten straszny ból głowy. Po chwili jednak zniknął a ja nie byłem już na łące tylka na ... pustyni.
Przede mną stała olbrzymia piramida. 
"Laska jest odpowiedzią, bicz pomocą, krzyż zagadką"

Znów byłem w pokoju a przede mną stał Fabian.
- No bierz tą książkę. Na co czekasz. 
- Miałem wizje. - powiedziałem, a Fabs spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kiedy? Teraz?
- Tak.
- Co widziałeś? Mów. 
- Byłem na łące, a później przy jakieś piramidzie. I słyszałem głos. Mówił coś o lasce, biczu i krzyżu. Coś było odpowiedzią.
- Nic z tego nie rozumiem. Myślałem, że coś mamy a tu coś takiego. - powiedział zrezygnowany. - Czekaj chwile. Miałeś wizje jak dotknąłeś książki.
- Tak.
- To może być odpowiedź. Trzeba to przeczytać.
- Żartujesz? To ma pięćset stron. 
- Dasz rade. Trzeba zwołać Sibune. 
- Tak. O północy na strychu?
- Jasne. Pójdę powiedzieć dziewczyną. - powiedział i już wychodził kiedy się wrócił. - Emm. I Alfiemu, oczywiście. - dodał i wyszedł. 

poniedziałek, 6 maja 2013

VII

- Eddie! Co się stało? Eddie! - Patricia wręcz krzyczała. Spojrzałem na nią ale nie zdołałem nic powiedzieć. - Przyniosę ci wodę. Okej. Zaczekaj. Albo wiesz co chodź zaprowadzę cię do pokoju. - wstałem i ruszyłem za Patrcią. Myślałem o tej wizji. Tym razem nie byłem sam. Przed czymś uciekaliśmy. Tylko przed czym? No, ale w całej tej sytuacji z wizji były też plusy. Patricia mnie pocałowała. Uśmiechnąłem się pod nosem. Cóż ta część mogła by się spełnić. Weszliśmy do pokoju ale Gaduła odr azu wyszła. Na szczęście po jakimś czasie wróciła z szklanką wody.
- Trzymaj. - podała mi ją a sama usiadła obok mnie na łóżku. - Co widziałeś? Bo miałeś wizję, prawda?
- Tak. - powiedziałem. - Coś nas goniło.
- Jak to nas? - zapytała zdziwiona.
- Ty też tam byłaś. - powiedziałem i przypomniałem sobie to jak trzymała mnie z rękę. I słowa które wypowiedziała "kocham cię". Ale czy jest możliwe, że to się spełni?
- To w takim razie co nas goniło?
- Nie wiem. Nic nie widziałem. Poprostu biegliśmy jakimiś korytarzami.
- I tyle?
- Tak - nie.  Ale nie mogłem jej powiedzieć o tym co widziałem. To co powiedziała i to co zrobiła. Wyśmiała by mnie.
- To się zaczyna robić dziwne. Masz jakieś wizje, które nic ci nie mówią. Mamy znaleźć skarb, ale nie wiemy jaki. O co w tym wszystkim chodzi?
- Też chciałbym wiedzieć. - powiedziałem. - Patrcia, nie mówmy nic pozostałym o tej wizji. Nie chciałbym nikogo narażać. Wystarczy, że ty już jesteś w to zaplątana. - spojrzałem na nią. Pokiwała głową na znak, że się zgadza. - Chodźmy na kolacje. - otworzyłem drzwi i wyszliśmy z pokoju, zmierzając do jadalni.
---
Następny dzień zaczął się normalnie. No prawie normalnie.
- Eddie! Znalazłem coś na temat starożynych skarbów. - zaczął swój wykład Fabian. - Najważniejszym skarbem jaki znano w Egipcie był skarb z grobowca Tutenchamona. Połowy skarbów jednak nieodnaleziono do tej pory. Myślisz, że to może chodzić o ten skarb?
- A co on ma wspólnego z władzą? W wizji było dokładnie powiedziane "zabierz władze".
- Może chodzi o faraona. To oni mieli największą władzę w Egipcie.
- To co w takim razie może być skarbem, który oznacza władzę? - zapytałem ale po chwili przyszło mi coś do głowy. - Może korona?
- Tak. To bardzo prawdopodobne. Już w Starożytnym Egipcie władcy nosili korony. Nie takie konkretne ale zawsze. Korona jest symbolem władzy a wykonana ze złota staje się skarbem.
- No tak. Tylko gdzie mamy jej szukać?
- Trzeba będzie odwiedzić gabinet Frobishera. - powiedział Fabian.
- Który? - zapytałem. W tym domu znaleźliśmy już dwa gabinety poprzedniego właściciela domu, a może ich być jeszcze więcej. Facet lubił mieć tajemnice.
- Najpierw ten przy tunelach, jeśli tam nic nie znajdziemy to pójdziemy na dół. To co? Sibuna.- powiedział a prawa ręką powędrowała do góry zasłaniając oko.
- Sibuna - odpowiedziałem wykonując ten sam ruch.
---
Po lekcjach postanowiliśmy spełnić nasze postanowienie. Spotkaliśmy się wszyscy w salonie, a Fabian wytłumaczył im to na co wpadliśmy rano. Wszyscy nas poparli.
- Nie chciałbym nic sugerować. - zaczął Alfie - Ale potrzebujemy lidera. No bo wiecie.
- Właściwie to Alfie ma racje. - odezwała się K.T.
- Nino? - powiedziałem tonem który mówił wybieram ciebie.
- Nie, Eddie. To ty masz wizje, więc to ty musisz nas prowadzić - powiedziała a wszyscy ją poparli.
 - Ale to ty jesteś Wybraną.
- A ty Osyrionem. A więc co mamy robić? - zwróciła się do mnie.
- Trzymajmy się palnu Fabiana. Najpierw przeszukajmy gabinet przy tunelach.

sobota, 4 maja 2013

VI

Po zajęciach znów chciałem porozmawiać z tatą. Zapukałem do jego gabinetu ale nie czekałem na "proszę", wszedłem od razu. Siedział przy biurku.
- Dlaczego mnie ignorujesz? - zacząłem. - Przez tyle lat nie miałeś ze mną kontaktu. Jak przyjechałem do tej szkoły to nagle zachciało Ci się być ojcem. A teraz co? Znowu nie chcesz mnie znać. Co ja ci zrobiłem.
- Edison.
- Eddie. - poprawiłem.
- Dobrze. Eddie. Ja po prostu nie mogę sobie wybaczyć tego co zrobiłem w zeszłym roku. Powiedziałem ci tyle niemiłych rzeczy. 
- To nie byłeś ty. Byłeś wtedy opentany. Skradziono ci duszę.
- Nie broń mnie Eddie. To wszystko moja wina. Wiedział co mówię. I co gorsza. Chciałem to powiedzieć.
- Co? Ale dlaczego?
- Nie mam pojęcia. To musiało się jakoś we mnie kłębić. A wtedy wybuchłem. - nie wierzyłem w to co słyszałem. Nie czekając ani chwili wyszedłem z biura trzaskając drzwiami. Szedłem przed siebie nie patrząc na nic. Jak on mógł? On naprawdę chciał powiedzieć, że ma pecha że to ja jestem jego synem. On mnie nie chciał. Zresztą co ja sobie myślałem? Że nagle staniemy się szczęśliwą rodzinką. Że będę chodził z nim na jakieś beznadziejne mecze. On mnie nie chciał. Wszystko co mówił, że chce być dla mnie ojcem. To było kłamstwo. Nienawidze go. Po policzkach poleciały mi łzy. Otarłem je z wściekłością. Nawet nie wiem kiedy dotarłem do domu. Już zmierzałem do swojego pokoju, kiedy usłyszałem głos Patrici.
- Eddie? Coś się stało? - zapytała a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Stałem do niej tylko tyłem, modląc się żeby zostawiła mnie w spokoju. - Eddie. Ignorujesz mnie? - podeszła do mnie. - Spójrz na mnie. - powiedziała odwracając mnie przodem do siebie. Jaką ona ma siłę. - Czekaj. Ty płakałeś? - zapytała a ja nie wiedziałem co robić. Przecież wytarłem łzy. Przetarłem oczy ponownie. - Przestań. Co się stało? - zapytała a w jej głosie było słychać... troskę?
- Nic. Pewnie coś mi wpadło do oka. - powiedziałem mając nadzieję, że w to uwierzy.
- Tak. A ja jestem Michael Jackson. - powiedziała. A jednak. Marny ze mnie kłamca. - Miałeś jakąś wizje?
- Nie. - odpowiedziałem krótko.
- To co się stało? - nie dawała za wygraną. Spojrzałem na nią.
- On mnie nie chciał. Przez cały czas mnie okłamywał. - powiedziałem i poczułem jak moje policzki robią się mokre. Po prostu świetnie. Wychodze na mięczaka przy dziewczynie, którą kocham. Znowu to powiedziałem. Miałem na myśli kochałem. 
- O czym ty mówisz?
- O ojcu. To znaczy panu Sweecie. Powidział, że wszystko co mówił kiedy był grzesznikiem to prawda.
- Jak to? Przecież on nie miał swojej duszy. Nie może pamiętać co mówił i robił. Ja nic nie pamiętam.
- Najwyraźniej można. Wiesz chciałbym pobyć sam. 
- Jasne. Jakbyś czegoś potrzebował daj mi znać. - powiedziała i dotknęła mojego ramienia. I znowu powróciło znane mi uczucie.

Tym razem znajdowałem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. 
- Eddie. Musimy uciekać. - usłyszałem głos Patrici. Nagle pojawiła się przedemną. - Pośpiesz się. - złapała mnie za rękę i zaczęliśmy biec ciemnymi korytarzami. Dodarliśmy do jakiś drzwi. Były zamknięte. Szarpaliśmy za klamkę, waliliśmy w drzwi. Nic. Ani drgnęły. 
- To koniec. - powiedziała Gaduła. - Złapią nas. - nie wiedziałem o czym mówi ale byłem przerażony. Usiedliśmy przy drzwiach. Nagle usłyszeliśmy kroki. Gaduła spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Szkoda, że to się tak skończy.
- Będzie dobrze. - chciałem ją pocieszyć.
- Nie to już koniec. Kocham cię, Eddie. - powiedziała i nasze usta złączył pocałunek. 

-----
Oto trochę Peddie. 
Mam nadzieję, że się podoba.
Komentujcie. :)

czwartek, 2 maja 2013

V

- Jak to przed sobą? - powiedziałem sam do siebie. Ta wizja nie miała sensu. Jak można ratować coś przed sobą? To niemożliwe. Niespodziewanie do pokoju weszła Nina.
- Eddie. Nie wiem co się dzieje ale mój wisior wariuje. - pokazała na naszyjnik, który świecił. - Co to może znaczyć?
- Nie mam pojęcia. Ale przed chwilą w szufladzie znalazłem to. - otworzyłem dłoń by mogła zobaczyć kamień.
- Skąd go masz? Przecież schowałam go w piwnicy. 
- Nie wiem jak tu się znalazł. To nie wszystko bo widzisz... - przerwałem. Nie mogę powiedzieć jej o wizjach. To zbyt ryzykowne. 
- Co? Co się dzieje?
- Nic. To nie jest ważne.
- Eddie... Powiedz prawdę.
- Miałem wizje.
- Co!? Powiedz co widziałeś.
- Siebie. Raz byłem w lesie, raz w jakieś komnacie, potem znowu w lesie.
- I tyle? - zapytała a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Powiedzieć prawdę, że muszę coś ratować przed samym sobą. Ale skoro już zacząłem mówić to wypadało skończyć..
- W wizjach... słyszę głos. Mówi o jakimś skarbie, który mam odnaleźć. Ale nie wiem o co chodzi.
 - Nie brzmi to najlepiej. Może trzeba zwołać Sibunę.
- Nie. To nie jest dobry pomysł. Zresztą to moja sprawa. Nie chcę nikogo narażać.
- Z Senkharą też była moja sprawa, ale gdyby nie pomoc Sibuny nie udało by mi się odnaleźć Maski Anubisa. 
- Nino. Proszę nie mów im nic.
- Dobrze. Ale jak tylko coś się wydarzy masz mi powiedzieć. - powiedziała i wyszła z pokoju. No to koniec tajemnicy. 
---
Nie wyszedłem z pokoju aż do rana. Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem. Jak tylko wszedłem do kuchni zauważyłem jak Nina, Patricia,K.T., Fabian i Alfie.zawzięcie o czymś dyskutują. 
- Cześć wszyskim. - powiedziałem a oni odwrócili się jakby... przestraszeni?
- Cześć Eddie. Co tam? - zaczęła Nina.
- Dobrze. Coś się stało?
- Tak. Dlaczego nie powiedziałeś nam o wizjach. - powiedział Fabian, a ja spojrzałem z wyrzutem na Ninę. 
- Wybacz. Musiałam im powiedzieć. - tłumaczyła się.
- Sibuna wraca do akcji. - powiedział Alfie.
- A jest jakiś inny sposób? - zapytałem.
- Nie. - odpowiedzieli chórem. - Sibuna.
Sibuna - powiedziałem zasłaniając oko. Czyli, że znowu jesteśmy paczką. 
---
Po śniadaniu poszliśmy do szkoły. Chciałem porozmawiać z tatą ale on znowu mnie unikał. Nie wiedziałem dlaczego. Dziwnie się zachowywał od tamtej akcji z Frobisherem i grzesznikami. Ale mógłby chociaż ze mną porozmawiać. Po drodze do szafki zderzyłem się z Patricią.
- Przepraszam. - powiedziałem i spojrzałem na nią. Włosy opadały jej falami po ramionach. Piękna jak zawsze. Uśmiechnąłem się nie pewni i pomogłem podnieść książki które upadły.
- Nic się nie stało. - powiedziała i sięgneła po tą samą książkę co ja przez co nasze dłonie się dotknęły. Przeszedł mnie przyjemny prąd. Spojrzałem na nią. Ona także patrzyła na mnie. Odsunąłem dłoń. 
- Słuchaj Gaduło ja..
- Lepiej nic nie mów. - przerwała mi. - Albo lepiej powiedz dlaczego nie mówiłeś nam o wizjach? Nie ufasz nam?
- Ufam. Po prostu nie chciałem was narażać.
- Gadanie. Zawsze musisz postawić na swoim. Nie możesz być szczery. Od tego ma się przyjaciół, żeby się wygadać. A nie. Ciągle jakieś tajemnice. A może nie ufasz nam bo byliśmy grzesznikami? Tylko jakbyś nie zauważył było w tym też trochę twojej winy. Wiem. Nie byłam zbyt miła jako grzesznik ale mógłbyś zwrócić uwagę na to, że nie byłam wtedy sobą. Okej. - oto nasza gaduła. Gada i gada. Ale za to ją kocham. Wróć. Kochałem.
- Przepraszam. Za wszystko przepraszam. Nie chodzi mi oto, że wam nie ufam. 
- A o co chodzi?
- To ja mogę być tym złem.
- Jakim złem? O czym ty mówisz?
- Nieważne. Słuchaj Patricia. Ja sam nie rozumiem moich wizji. W każdej z nich jestem sam. To może być znak, że to tylko moje zadanie.
- Bohater się znalazł. To, że w wizjach jesteś sam nie znaczy, że będzie tak naprawdę. Nie każda wizja musi się spełnić. Tylko pozwól nam sobie pomóc. - powiedziała i ruszyła w kierunku klasy, gdzie miała odbyć się lekcja histori.

---
Smuci mnie trochę fakt, że pod ostatnim rozdziałem było tak mało komentarzy. 
Komentarze to dla mnie motywacja. Znak, że ktoś to wogóle czyta. 
Więc proszę komentujcie. :)

Jeśli Wam sie nie podoba to napiszcie co a ja postaram się to naprawić w kolejnych rozdziałach. :)

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Co do tego kiedy będzie Peddie to powiem tylko, że już niedługo.
I będzie tyle Peddie, że wam się znudzi.. :D

Peddie Forever.!. ♥


środa, 1 maja 2013

IV

Dzień w szkole dłużył mi się niesamowicie. Po lekcjach wróciłem do Domu Anubisa. Usiadłem w salonie z laptopem na kolanach. Victor kilka razy zwrócił mi uwagę, że powinienem odrabiać lekcje. Ale kto by go słuchał. Od kiedy dowiedział się o tym, że jako grzesznik jest łatwym celem nie jest już takim sztywniakiem. Chciaż próbuje trzymać pozory. W każdym razie odczytałem maile od babci. Pytała jak minął mi lot i o tatę. Odpisalem jej, że wszystko okej. Choć nie dokońca tak było. Po jakimś czasie do salonu weszła K.T, Patricia, Fabian, Nina i Alfie. Sibuna w komplecie. 
- Siemka, Eddie. - odezwali się wszyscy oprócz Gaduły.
- Hej. - odpowiedziałem. 
- Wszystko wporządku. - zapytał Fabian - wieczorem wyglądałeś jak trup. Rano jak zombie. A teraz... Nie potrafię tego zdefiniować.
- Zombie.!. Gdzie.? - krzyknął Alfie.
- Nigdzie. - odpowiedziała mu K.T. A wszyscy zaczęli się śmiać. 
- Alfie, Alfie. Nic się nie zmieniłeś. - głos zabrała Nina - Ten sam zabawny Alfie, który boi się nawet własnego cienia. Ale co byśmy bez ciebie zrobili. 
- Wiecie. Ja chyba pójdę się położyć. Nie spałem dzisiaj najlepiej. - powiedziałem.
- A kolacja? - wtrąciła K.T. 
- Nie jestem głodny. - powiedziałem i ruszyłem w kierunku pokoju. Już miałem siadać kiedy mój telefon poinformował mnie, że trzeba go naładować. Otworzyłem więc szufladę aby sięgnąć ładowarkę. Natknąłem się na coś małego i gładkiego. Włożyłem rękę do szuflady, żeby wyjąć ten przedmiot. Był to kamień z tarczy Frobisherów. Ten sam, który trzeba było włożyć do Maski Anubisa. Trzecie oko. Ale co on tu robił. Przecież Nina go schowała. W każdym razie tak myślałem. Wziąłem kamień do ręki i ...

Padał deszcz i dookoła waliły pioruny. Błyskawice przecinały niebo na pół. W oddali usłyszałem głos.
" Ty jesteś potomkiem Ozyrysa. Tylko ty możesz ocalić świat. "
- Przed czym? - krzyczałem.
"Przed sobą"

----

Przepraszam że taki krótki ale nie miałam pomysłu. 
Obiecuję, że jutro będzie dłuższy. :)

wtorek, 30 kwietnia 2013

III

Czułem, że robi mi się niedobrze. Ledwo stałem na nogach. Fabian patrzył na mnie zdezorientowany.
- Eddie? - wstał - Wporządku?
- Tak. Jasne. - uśmiechnąłem się żeby uwiarygodnić kłamstwo. No bo jak mogę czuć się dobrze po takich wizjach? 
- Napewno?
- Tak. - powiedziałem i ruszyłem w kierunku łazienki.
---
Tej nocy nie mogłem zasnąć. Przerwracałem się bezsensownie z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Ciągle też myślałem o dręczocych mnie wizjach. Zmieniły się. Teraz znajduję się w skarbcu. Ale jakim? Zabierz władzę. Jaką władzę? Chwila. Mam wizje. Miałem ją kiedy dotknąłem klamki czyli dom znowu próbóje mi coś przekazać. A może to nie Dom? Przecież te dziwne sny miałem już przed przyjazdem tutaj. Usiadłem na łóżku. Jest ze mną coś nie tak? Dobra. To było pytanie retoryczne. Pewnie, że daleko mi od normy. Jestem Osirionem. Kimś z mitów egipskich, który ma chronić Wybraną, nawet za cenę życia. Czuję się ważny. Ale co z tego skoro mogę zginąć. 
---
Rano byłem totalnie niewyspany. Zachciało mi się nocnego myślenia. Jak tylko ubrałem szkolny mundurek czyli biała koszula, marynarka i krawat ruszyłem do kuchni. W drzwiach prawie zderzyłem się z Gadułą, która też szła na śniadanie.
 - Cześć. - powiedziałem.
- Cześć. - i tylko tyle? Nawet się nie uśmiechnęła tylko od razu poszła zająć swoje miejsce. Ja zrobiłem to samo. Po chwili do jadalni weszli pozostali. Alfie oczywiście rzucił się na jedzenie, nie patrząc na nic. Nie zauwarzył więc lekko odsuniętego krzesła Joy i potknął się o nie, lądując na świerzo upieczonych naleśnikach z polewą czekoladową. I licho wzięło śniadanie. 
- Alfie. - wydarła się Joy na którą poleciało kilka kapek czekolady. - To nowa bluzka!
- Biała jak wszystkie do mundurka. - wtrącił się Jerome. - Oj. Przecież żartowałem. - powiedział dając Joy buziaka w policzek. Ja jednak wyobrażałem sobie siebie i Patricie. Kiedyś też tak robiliśmy. Właśnie. Kiedyś. Alfie oczywiście był cały w czekoladzie i naleśnikach, które ściągał z koszuli i ... jadł. I niby to ja jem wszystko? Wypraszam sobie. To Alfie jest typowym wszystkożernym odkurzaczem. Spojarzałem na K.T. i Patricie. Rozmawiały ze sobą. A kiedyś były wrogami. I co najlepsze. Kłóciły się o mnie. W każdym razie zawsze tak myślałem i niech tak zostanie. Po drugiej stronie stołu siedzieli Fabian i Nina, a obok Willow, która nie mogła opanować śmiechu, kiedy Alfie chciał ją pocałować. Same szczęśliwe pary. No prawie. 
---
Po śniadaniu poszliśmy do szkoły. Po drodze spotkałem tatę. Chciałem z nim porozmawiać jednak on mnie zigonorował. Ale dlaczego? Na lekcji historii poznaliśmy nową nauczycielkę. Panią Smith. Bardzo orginalne nazwisko. Od czasu kiedy Denby zniknęła nikt nie mowił o tym co się tutaj wydarzyło w zeszłym roku. Sibuny także nie było. Wszystkim wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Ja jednak wiedziałem, że znowu dzieje się coś złego. Tylko co?

----------------------------------

Chciałabym bardzo wszystkim podziękować za komentarze. Dla mnie to naprawdę wielka motywacja. Mam nadzieję, że przez ten rozdział nie zmienicie zdania na temat tego bloga. Pisałam go bardzo szybko, ponieważ niedawno wróciłam z Częstochowy i nie miałam czasu wcześniej.. Także za błędy przepraszam. :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

II

Po kilku godzinnym locie samolotem i jeździe taksówką dotarłem pod szkołę. Wyszedłem z taksówki i ruszyłem w kierunku domu. Kiedy się do niego zbliżałem, czułem strach. Podszedłem do drzwi i nacisnąłem klamkę. Drzwi się otworzyły a ja wszedłem do środka. Byli już wszyscy. Była tam też Patricia z którą znowu zerwaliśmy we wakacje. Wniosek jest jeden. Żebyśmy byli razem nie może być wakacji. Spojrzałem na nią. Rozmawiała z K.T i Niną. Chwila. Z Niną.? Ale co ona tu robiła? Podszedłem do nich.
- Cześć. - powiedziałem z uśmiechem. Dziewczyny odpowiedziały tym samym z wyjątkiem Gaduły. - Nino. Co ty tu robisz.? - zwróciłem się do wybranej. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Tak wiem Eddie. Przepraszam. Ale poprostu nie mogłam wytrzymać w domu. Ale słuchaj. Dowiedziałam się, że wcale nie musi dziać się zło kiedy będziemy razem. Wręcz przeciwnie. Razem możemy zrobić o wiele więcej.
- Tak. Naprzykład zginąć. - powiedziałem poważnym tonem i spojrzałem na dziewczynę. - Oj. No przecież żartowałem.
- To nie jest zabawne, Eddie. I ty dobrze o tym wiesz. - dodała i poszła usiąść obok Fabiana. K.T. też gdzieś się ulotniła i zostaliśmy tylko Gaduła i ja. Panowała niezręczna cisza więc postanowiłem ją przerwać.
- Gaduło... Słuchaj...
- Nic nie mów okej? Po prostu nie pasujemy do siebie i tyle. Nie było nam pisane więc dajmy już sobie spokój. - powiedziała i wyszła z salonu. A mnie zamurowało. Wciąż ją kochałem. W zeszłym roku powiedziałem jej, że zawsze to była, jest i będzie ona, a teraz m i mówi, ze do siebie nie pasujemy. Jak to możliwe? 
- Ej. Stary. To prawdziwy ty czy tekturowy? - usłyszałem głos Alfiego który po chwili pojawił się przede mną. - Trudy upiekła ciastka ale jeśli ty nie chcesz to pozwolisz, że ja weżmę twoją porcję. - powiedział z taką miną jak mają psy kiedy widzą pyszną kość. Co za porównanie. 
- Tak jasne. Bierz ile chcesz ja nie mam ochoty. - powiedziałem - Jakby co będę w pokoju. - dodałem i poszedłem się wypakować. Znowu ten sam pokój. Nic się nie zmieniło. Ale co miało się zmieniać? Torbę włożyłem do szafy, a ja sam usiadłem na moim łóżku i znów pojawiła się wizja. Taka sama jak poprzednio. W głowie wciąż miałem ten głos. Ale do kogo on należał? I o jaki skarb chodziło? Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. Czym prędzej zerwałem się z łóżka i poszedłem do przyjaciół. Nie miałem zamiaru im jednak o niczym mówić. Nie chcę ich narażać. Idąc w stronę salonu usłyszałem Victora.
- Wybiła dziesiąta. Macie dokładnie pięć minut, a potem chcę usłyszeć jak upada ta szpilka. - tradycja. Kim byłby Victor bez tej szpileczki. - Co to za odgłosy?
- Oj Victorze! Dzisiaj przyjechali a jutro zaczyna się szkoła. Pozwól im to świętować. - z nienacka pojawiła się Trudy.
- Nie ma mowy! - Victor nie dawał za wygraną. - W tym domu panują pewne zasady i należy ich przestrzegać.
- To może zrób wyjątek. Nie widzisz jak oni się cieszą. - Trudy także była nieugięta.
- To niech się cieszą w swoich pokojach. - Victor robił się czerwony ze złości. Burak Victor.  Muszę to wykorzystać. - Biegiem do siebie! - krzyknął do nas nadęty staruszek. Może i wyglądał młodo ale swoje lata miał. Nie pozostało nam nic innego jak tylko spełnic jego życzenie a raczej rozkaz. Razem z Fabianem wróciliśmy do pokoju.
- No stary opowiadaj. Jak wakacje. - pierszy odezwał się Fabian.
- Dobrze, gdyby nie to że znowu zerwaliśmy z Patricią. - powiedziałem mu to w końcu i tak by się dowiedział.
- Co? - Fabs był wyraźnie zszokowany. - Znowu? - dodał po chwili.
- Tak. Według Gaduły, znaczy Patrici nie pasujemy do siebie. Wiesz jak jest.
- Tylko mi nie mów, że zrzygnujesz.
- A co mam zrobić? Nie chce ze mna gadać. Traktuje mnie jak powietrze. - powiedziałem ze smutkiem.
- Co roku na początku się nienawidzicie a potem i tak do siebie wracacie.
- Tym razem chyba tak nie będzie. Wiesz co ja chyba pójdę się przbrać do spania. - powiedziałem i już naciskałem klamkę gdy nagle pojawiło się dobrze znane mi uczucie. Wizja. Tym razem inna niż ostatnie.

Byłem w jakieś komnacie. Wszędzie było złoto. Dużo złota. Sufit był wysadzany jakimiś kamieniami. Diamentami? W sali było strasznie jasno. Rozejrzałem się ponownie. Znów byłem sam. Ból głowy. Głos. Pojawiły się z nienacka.
"Zabierz skarb"
- Jaki skarb!? - wykrzyczałem zwijając się z bólu.
"Zabierz władze"

Zrobiło się cicho. Znowu byłem w pokoju.