Czułem, że robi mi się niedobrze. Ledwo stałem na nogach. Fabian patrzył na mnie zdezorientowany.
- Eddie? - wstał - Wporządku?
- Tak. Jasne. - uśmiechnąłem się żeby uwiarygodnić kłamstwo. No bo jak mogę czuć się dobrze po takich wizjach?
- Napewno?
- Tak. - powiedziałem i ruszyłem w kierunku łazienki.
---
Tej nocy nie mogłem zasnąć. Przerwracałem się bezsensownie z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Ciągle też myślałem o dręczocych mnie wizjach. Zmieniły się. Teraz znajduję się w skarbcu. Ale jakim? Zabierz władzę. Jaką władzę? Chwila. Mam wizje. Miałem ją kiedy dotknąłem klamki czyli dom znowu próbóje mi coś przekazać. A może to nie Dom? Przecież te dziwne sny miałem już przed przyjazdem tutaj. Usiadłem na łóżku. Jest ze mną coś nie tak? Dobra. To było pytanie retoryczne. Pewnie, że daleko mi od normy. Jestem Osirionem. Kimś z mitów egipskich, który ma chronić Wybraną, nawet za cenę życia. Czuję się ważny. Ale co z tego skoro mogę zginąć.
---
Rano byłem totalnie niewyspany. Zachciało mi się nocnego myślenia. Jak tylko ubrałem szkolny mundurek czyli biała koszula, marynarka i krawat ruszyłem do kuchni. W drzwiach prawie zderzyłem się z Gadułą, która też szła na śniadanie.
- Cześć. - powiedziałem.
- Cześć. - i tylko tyle? Nawet się nie uśmiechnęła tylko od razu poszła zająć swoje miejsce. Ja zrobiłem to samo. Po chwili do jadalni weszli pozostali. Alfie oczywiście rzucił się na jedzenie, nie patrząc na nic. Nie zauwarzył więc lekko odsuniętego krzesła Joy i potknął się o nie, lądując na świerzo upieczonych naleśnikach z polewą czekoladową. I licho wzięło śniadanie.
- Alfie. - wydarła się Joy na którą poleciało kilka kapek czekolady. - To nowa bluzka!
- Biała jak wszystkie do mundurka. - wtrącił się Jerome. - Oj. Przecież żartowałem. - powiedział dając Joy buziaka w policzek. Ja jednak wyobrażałem sobie siebie i Patricie. Kiedyś też tak robiliśmy. Właśnie. Kiedyś. Alfie oczywiście był cały w czekoladzie i naleśnikach, które ściągał z koszuli i ... jadł. I niby to ja jem wszystko? Wypraszam sobie. To Alfie jest typowym wszystkożernym odkurzaczem. Spojarzałem na K.T. i Patricie. Rozmawiały ze sobą. A kiedyś były wrogami. I co najlepsze. Kłóciły się o mnie. W każdym razie zawsze tak myślałem i niech tak zostanie. Po drugiej stronie stołu siedzieli Fabian i Nina, a obok Willow, która nie mogła opanować śmiechu, kiedy Alfie chciał ją pocałować. Same szczęśliwe pary. No prawie.
---
Po śniadaniu poszliśmy do szkoły. Po drodze spotkałem tatę. Chciałem z nim porozmawiać jednak on mnie zigonorował. Ale dlaczego? Na lekcji historii poznaliśmy nową nauczycielkę. Panią Smith. Bardzo orginalne nazwisko. Od czasu kiedy Denby zniknęła nikt nie mowił o tym co się tutaj wydarzyło w zeszłym roku. Sibuny także nie było. Wszystkim wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Ja jednak wiedziałem, że znowu dzieje się coś złego. Tylko co?
----------------------------------
Chciałabym bardzo wszystkim podziękować za komentarze. Dla mnie to naprawdę wielka motywacja. Mam nadzieję, że przez ten rozdział nie zmienicie zdania na temat tego bloga. Pisałam go bardzo szybko, ponieważ niedawno wróciłam z Częstochowy i nie miałam czasu wcześniej.. Także za błędy przepraszam. :)